Regulamin

1. Nie kopiujcie obrazków z mojego bloga!
2. Komentujcie opka!
3. Wklejajcie mój avek!
4. CZYTAJCIE REGULAMIN!!!

poniedziałek, 26 maja 2008

Rozdział IX Walka i śmierć Leo

Wściekły Rono skoczył na Leona, ale źle wycelował i chybił.
- Ha, ha, ha!
Rono znów skoczył. Już prawie wbił zęby w szyję rywala, gdy ten z ogromną
siłą uderzył go łapą.
- I to ma być król! Ta walka będzie łatwiejsza niż myślałem!
Rono zaatakował ponownie, ale tym razem tylko udawał, że znów rzuca
się wrogowi do gardła.
W ostatniej chwili zmienił kierunek i zaatakował barki Leona. Jednak i ten manewr się nie udał. Lew szybko zorientował się, o co chodzi królowi i zdążył chwycić zębami za jego ramię. Król zawył z bólu. Leon szybko wbił pazury w plecy przeciwnika. Chociaż Rono szamotał się ze wszystkich sił, nie mógł wyrwać się Gambie. Ciemnogrzywy lew bezustannie darł i drapał pazurami królewskie plecy. W końcu królowi udało się wyrwać, lecz Leon zdążył wyrwać mu duże płaty mięsa z pleców i łapy. Król ledwo mógł chodzić.„Jedna łapa załatwiona czas na drugą” pomyślał ciemnogrzywy.Podszedł do Rona z bezczelnym uśmiechem.
- Lepiej poddaj się łamago, bo nie nadajesz się na króla.- Rzekł.
Wściekły król podniósł do góry zdrową łapę, aby zadać cios. Leon tylko na to czekał. Szubko uchylił się i chwycił królewską łapę od spodu. Rozległ się trzask łamanej kości.
- Tato!- Krzyknęłam.
Rono wiedział, że może teraz liczyć tylko na swoje tylne łapy, dlatego umyślnie przewrócił się na plecy. Leon znów na niego skoczył. Król chciał zastosować ten sam manewr, który przyniósł mu zwycięstwo nad Mufasą, lecz Leon nie był taki głupi. Zgrabnie przeskoczył nad rannym królem i wylądował za nim. Usiadł i czekał spokojnie.
- Aby mnie pokonać musisz wymyślić coś lepszego, niż stary numer twojej durnej lwicy.
Rono nie mógł spokojnie znieść tej obelgi. Szybko obrócił się na plecy i użył całej siły, która pozostała mu w łapach, by odbić się i po raz ostatni skoczyć na Leo. Miał nadzieję, że przygniecie lwa swym ciężarem.W tym momencie Leo położył się płasko na ziemi. Gdy zobaczył nad sobą
Rona, podniósł się i zadał mu szybki cios. Rono rykną z bólu i spadł na ziemię.
- No, Rono! Maż dwie alternatywy do wyboru: albo poddasz się,
a ja daruję ci życie i zostanę królem, albo nie poddasz się, a ja cię zabiję
i zostanę królem. Co wybierasz?
- Lwice! Do mnie!
Dziesięć lwic bez namysłu rzuciło się na pomoc królowi, ale pozostałe
dwadzieścia szeptało między sobą.
- Pomagamy Ronowi, czy nie?- Spytała pierwsza.
- Oczywiście, że nie! To wbrew zasadom pojedynku!- Odpowiedziała inna.
- Ja bym wolała gdyby wygrał Leo.- Stwierdziła jedna z lwic.
- Raczej nie ma szans. Walczy z dziesięcioma lwicami na raz.
Po tej wypowiedzi jeszcze pięć lwic ruszyło na pomoc Ronowi. Chciały się w
ten sposób przypodobać królowi, może kiedyś je za to wynagrodzi.W tym momencie wróciła Zira z zającem dla małego księcia.Gdy zobaczyła swojego męża walczącego z piętnastoma lwicami zwierzątko wypadło jej z paszczy.
- Leo!
Spojrzała na stojące w miejscu lwice.
- Zamiast się gapić lepiej mu pomóżcie!- Krzyknęła.
Lwice tylko na to czekały. Nie mogły dłużej ścierpieć tak jawnego łamania
zasad fair-play.
- Wszystkie lwice, które staną po stronie Leo zostaną wygnane, lub zabite.- Powiedział groźnie Rono.
Słysząc te słowa pięć lwic z piętnastu broniących Leo stanęło po stronie króla.Wynik walki był przesądzony. Leo został zabity.

sobota, 24 maja 2008

Rozdział VIII Lwy z bagien i polowanie

- Teraz zapłacisz mi za wszystko!

Skoczyłam, ale Pimbi znów zrobił unik.

- Hi, hi, hi! – Zaśmiała się kapibara.

- Ho, ho, ho!

- Kto tutaj jest?- Spytałam.

- Ho, ho, ho! Widzę, że nasza przyszła królowa zapowiada się na wspaniałą łowczynię! Jak tak dalej pójdzie to nie złapiesz nawet sama siebie.

- To wcale nie jest śmieszne!- Odparowałam.


Znów spróbowałam złapać kapibarę, ale gryzoń szubko ukrył się w wysokiej trawie.


- Jeszcze cię dopadnę! Zobaczysz! Będę tu czekała, aż wyjdziesz!- Krzyknęłam.

- Nie liczyłabym na to...- powiedziała jakaś lwica.

- A, więc uważa pani, że nie starczy mi cierpliwości! Ja jestem bardzo
cierpliwa!

- Gdybyś była tak cierpliwa jak mówisz to nie dałabyś mu się zdenerwować.
Poza tym on na pewno wyjdzie stamtąd inną drogą. Pimbi jest głupi, ale
nie aż tak.

- Słyszałem!- Krzyknął Pimbi.


Lwica błyskawicznie skoczyła w kierunku, z którego dobiegał głos gryzonia.
Po chwili wróciła do mnie z Pimbim w pysku.

- Puść mnie ty...

Nie dokończył. Lina podrzuciła go do góry i odbiła łapą. Kapibara przeleciała
wiele metrów zanim z piskiem uderzyła w ziemię.


- Widzisz, ja dałam sobie z nim radę. Może to ja powinnam być królową? Ty się chyba to tego nie nadajesz. Zresztą mam do tego prawo. Gdybyś prześledziła moje drzewo genealogiczne zobaczyłabyś, że jestem bliską krewną rodziny królewskiej...


- Drzewo genealogiczne? Gdzie ono rośnie? Jaką ma wysokość? Ile ma owoców?- Spytałam ze zdziwieniem.


Lina oraz wszystkie inne lwy i lwiątka, które usłyszały te pytania zaczęły skręcać się ze śmiechu.

- Ho, ho, ho! Przyszły król a tak mało wie! Ho, ho, ho!

- Ha, ha, ha! „Gdzie ono rośnie?” Ha, ha, ha!

- Hi, hi, hi! „Jaką ma wysokość?” Hi, hi, hi!

- Hie, hie, hie! “Ile ma owoców?” Hie, hie, hie!


Tylko jedna lwica stanęła w mojej obronie.

- Lina, Babu, Boga, Mega! Uspokójcie się w tej chwili!- Krzyknęła.

- Tak jest, kochanie!- Rzekł Boga.

- Tak jest, mamo!- Powiedziała Mega.

- Tak jest!- Krzyknęła Lina.

- Mamusiu, dlaczego wszyscy słuchają się cioci Sabini?- Spytała Babu.

- Ciocia Sabini jest bardzo szanowaną lwicą. Pochodzi z rodziny królewskiej lwów z bagien.

- To jakieś stado lwów żyje na bagnach? Nie wiedziałam, że to możliwe!- Powiedziałam.

- Jeszcze wielu rzeczy nie wiesz. Moja żona Sabini pewnego dnia będzie królową bagien, a ja...

- Nie zmieniaj tematu Boga! Ta mała chce wiedzieć, co to jest drzewo genealogiczne, więc jej powiem. Widzisz malutka to jest taki wykres, na którym są pokazani wszyscy twoi przodkowie i potomkowie. Zawiera on informacje o pokrewieństwie.- Ekstra! Zaraz pójdę opowiedzieć o wszystkim Simbie!- Krzyknęłam entuzjastycznie.

- A po co ci Simba? Nie możesz pobawić się z nami?

- Simba to mój przyjaciel!

- A czy ja mogę być twoją przyjaciółką?- Zapytała się mnie Babu.
Spojrzałam na młodą lwiczkę. Była bardzo piękna.

- Oho! Widzę, że moja córka wreszcie znalazła sobie odpowiednich przyjaciół.

- Ale...- Zaczęłam.

- Jestem z ciebie dumny córeczko. Mama kazała ci powiedzieć, że za chwile będzie obiad.

W tej chwili na polanę wbiegła zebra a za nią lwicę. Odległość między polującą grupą,
a ofiarą zaczęła się zmniejszać, aż w końcu Sabibi skoczyła zebrze do gardła. Zira mocno złapała zwierzę i przygniotła do ziemi. Teraz zebra nie mogła już uciec.











- Fuj... znowu zebra...- Zaczęłam marudzić.

- Czy przypadkiem nie powinnaś powiedzieć: „Gratulacje babciu Sabibi, dzięki tobie nie będziemy dziś głodni”?- Odezwał się mój ojciec.

- Przepraszam tato, ale dzień w dzień jemy zebrę... To nudne...

- Zaraz to załatwię. Zira!

- Tak, panie?

- Złap coś jeszcze dla mojej córki, zebry już się jej przejadły.

- Tak jest najjaśniejszy panie... Rozpuszczony bachor...

Nagle Rono zauważył, że do zabitej zebry podchodzi jakiś lew.

- Ej ty, to ja jestem królem! Ja jem pierwszy!

- Mam na imię Leo!

- Wszystko jedno! Zabieraj się stąd!

- Nawet nie brałeś udziału w polowaniu...- Zaczął Leo.

- Jestem królem! Nie muszę polować! Zresztą, to moja matka zabiła tą zebrę.

- Ale to tylko dzięki mojej Zirze to stworzenie nie uciekło.

- No to co!- Prychnął król.

- Wysłuchaj mnie królu, moje dzieci są głodne, od wielu dni nic nie
jedliśmy, proszę pozwól mi tylko...

- Nic mnie to nie obchodzi! Jestem królem, więc...

- Co to za król, który nie ma czasu dla swoich poddanych!

- Coś ty powiedział?!

- To, co słyszałeś!

- Czy to wyzwanie?!

- A jeśli tak, to, co?

Oba lwy zaczęły krążyć wokół siebie prezentują swoje muskuły i pokazując kły. Lwice otoczyły ich milczącym kołem i obserwowały dalszy rozwój wypadków.

piątek, 23 maja 2008

Rozdział VII Wredna kapibara, ,,- Dlaczego ty, a nie ja?''

Postaniwiłam zmienić narrację. Teraz będzie mi się łatwiej pisało.
*****************************************************
Następnego dnia postanowiłam odwiedzić Simbę.

- Cześć Simba!
- Czołem!
- Co to za brązowy malec siedzi ci na głowie?
- To mój brat Kovu.
- A więc to jest ten groźny Kovu – dziedzic Mufasy?
Spojrzałam na lwiątko z pogardą. Przestraszony Kovu zatrząsł się ze strachu, bał się mnie.
- Pfffffff! I to ma być król! Zachowuje się jak owłosiona galareta.
- Przestań! To tylko dziecko.
- Właśnie! On jest dzieckiem (i to mniejszym i słabszym ode mnie),a mój ojciec jest wielkim, silnym lwem, więc lepiej niech nie podskakuje.
- Teraz to małe lwiątko, ale kiedyś dorośnie i...
- I wtedy odda mi pokłon, jako prawowitej królowej! Grrr!
- Proszę, posłuchaj mnie przez chwilę... Auuu!
- Ha, ha, ha! Nawet ten mały wypierdek mamuta ma dosyć tych bzdur! Wiesz co Kovu, kiedyś będzie z wspaniały lew, ale to ja będę królową!
- To się jeszcze okaże!
- Co to było?- Spytałam.
- To Pimbi – mała, wredna kapibara. Denerwuje mnie od samego rana. Nie zwracaj na niego uwagi.- Odpowiedział Simba.
- Ponoć nad wodopojem pojawiło się stado słoni! Nigdy jeszcze niewidziałem żadnego z nich. Ojciec opowiadał mi, że są ogromne! Pójdziesz ze mną? Będzie ekstra! Słonie mają trąby i ogromne kły...
- Nie mogę dzisiaj z tobą iść.
- Dlaczego? Nie lubisz mnie? A może się boisz? Biedny mały Simba boi się słonia!
- Wcale nie!
- Ależ tak, ależ tak! Tchórz, tchórz!- Krzyknął Pimbi.
- Tirsha... bardzo chciałbym z tobą iść, ale nie mogę, mama kazała mi pilnować Kovu...
- A Vit? Może on by mógł...
- Zakochała się, zakochała! I to w tym, tym...
- On też nie może... Mama postanowiła sprawdzić czy Vitan będzie dobrym polującym lwem...
- W tym... w tym...w tym...w tym...
- Patrz Simba! Pimbi się zaciął!
- Wiesz, Tirsh... Mamie nie podoba się to, że zadaję się z tobą...
- W tym brudnym zdrajcy, synie wariatki i idioty, małym złodzieju, plugawej gliście, w tym k.....!
- Nie mów tak o moim bracie!
- Nie mów tak o Vitcie!
Obydwoje rzuciliśmu się na kapibarę, ale w locie uderzyliśmy o siebie.
- Ha, ha, ha! Oto łowcy na miarę Lwiej Ziemi!- Drwił z nas Pimbi.
- Ja ci jeszcze pokażę!- Zagroziłam mu.
- Co pokażesz, co!
- To!- Krzyknęłam.
Zamachęłam się z całej siły na Pimbiego, ale kapibara odskoczyła w ostatniej chwili!
- Pudło! Pudło! Ślimak! Ślimak! Może jesteś taka powolna przez to, że zadajesz się z cuchnącymi zdrajcami!
- Och ty!- Krzyknął wpieniony Simba.
Znów skoczył na podłego gryzonia, ale kapibara znowu była szybsza. Biedak mocno uderzył w ziemię.
- Ugff!
- Jesteś do niczego! Ciamajda, ciamajda! Nic dziwnego, że to Kovu jest wybrańcem, a nie ty!
- Kovu nie jest wybrańcem! To ja będę królową!
- Jak na razie zapowiadasz się na władczynię godną pożałowania! Nie możesz złapać nawet jednej malutkiej, uroczej kapibary!
- Uważaj co mówisz, bo powiem ojcu...- Zaczęłam.
- Twój ojciec to stary ramol, którego nikt nie słucha! Mufasa był lepszym królem niż on!
Pimbi zaczął uciekać ile sił w łapach, wiedział, że to nie ujdzie mu płazem.Wściekła pognałam za uciekającym gryzoniem. Wzrok zasłoniła mi czerwona mgła ślepej furii. Jeszcze nikt, nigdy nie ośmielił się, tak mówić o moim ojcu! Nawet nie zauważyłam, że mój przyjaciel nie biegnie za mną. Simba położył się na ziemi i ze złością patrzył na Kovu.

Simba:
Dlaczego ty, a nie ja?
Co jest ze mną nie tak?
Jestem najstarszy
Jestem najsilniejszy
A więc...
Dlaczego ty, a nie ja?
Co jest ze mną nie tak?
Mufasa był moim ojcem
Ty go nawet nie znałeś
A więc...
Dlaczego ty, a nie ja?
Co jest ze mną nie tak?
Moja grzywa jest czarna,
A twoja ciemnobrązowa
A więc...
Dlaczego ty, a nie ja?
Co jest ze mną nie tak?
Co z tego, że masz zielone oczy
To ja jestem sprytny nie ty
A więc...
Dlaczego ty, a nie ja?
Co jest ze mną nie tak?
Ty boisz się zbliżyć do Tirshy
A ja jestem już całkiem blisko
A więc...
Dlaczego ty, a nie ja?
Co jest ze mną nie tak?

- Piii? Simba? Mrrr... Tirsha? Pfff? Rono... Zabić! Chrrr...Simba zabić Tirsha i Dolphy, a Kovu zabić Rono! Vitan zabić nieposłuszne lwice! Kovu być król! Tak mówić mama!

czwartek, 22 maja 2008

Rozdział VI Będę królową!

- Ja przybiegłam? To ty mnie wołałeś.
- Przecież sama mówiłaś, że masz coś do powiedzenia.

- Mówiłam? Mówiłam... mówiłam... A! Ojciec pokazał mi całe królestwo i śpiewaliśmy razem taką fajną piosenkę! To szło jakoś tak:
Jesteśmy jednym
Nic nas nie powstrzyma
Jesteśmy jednym
Jedno mężne serce
Jesteśmy jednym
W tym nasza siła
Jesteśmy jednym


Tirsha i Simba:
Jesteśmy jednym
Wielka, szczęśliwa rodzina
Jesteśmy jednym
Ani ból ani łzy nas nie zniszczą
Jesteśmy jednym
Razem lśnimy potężnym blaskiem
Jesteśmy jednym

- Skąd ją znasz?- Spytała lwica.
- Ja i mój ojciec też ją kiedyś śpiewaliśmy...
- Simba?
- Tak?
- Kim będziesz, gdy ja będę królową?
- On będzie najlepszym przyjacielem królowej!
- Proszę, proszę! Taki mały, a już mówi!

Tirsha:
Potężną królową będę, więc
Wrogowie strzeżcie się

Simba:
Jak na królową, masz małą grzywę

Tirsha:
Będę miała wielką grzywę
Jakiej jeszcze nie miał nikt
Ćwiczę swoje władcze spojrzenie
Pracuję nad moim rykiem

- A zatem, pozwól mi coś sobie wyjaśnić...

Tirsha:
Och, ja już po prostu nie mogę doczekać się bycia królową!

- Z moją matką mogą być kłopoty!

Tirsha:
Nikt mi nie będzie mówił co mam robić

- Ona jest bardzo popularna wśród niektórych lwic!

Vit:
Nikt nie będzie jej mówił, gdzie ma być

- One wciąż mają mrok w sercu!

Tirsha:
Nikt nie będzie mi mówił, kiedy mam przestać

- Knują coś złego!

Tirsha i Vit:
Nikt nie karze mi/jej słuchać się

- Posłuchaj mnie!

Tirsha:
Będę wolna biegała cały dzień

- Jesteś w niebezpieczeństwie!

Tirsha:
Sama wybiorę swoją drogę

- Myślę, że ty i ja powinniśmy szczerze porozmawiać!

Tirsha:
Królowa nie potrzebuje rad
Sama wie, co i jak

- One chcą cię skrzywdzić i osadzić Kovu w na tronie! Ach, proszę choć przez chwilę posłuchaj mnie! Jestem twoim przyjacielem!

Tirsha:
Och, ja już po prostu nie mogę doczekać się bycia królową!
Niech wszyscy spojrzą w lewo
Niech wszyscy spojrzą w prawo
Wszędzie, gdzie spojrzycie
Zobaczycie moją władzę

- Jeszcze nie!

Tirsha i Vit:
Och, mały Simba nie marudź
Pozwól wszystkim stworzeniom śpiewać
Niech każdy usłyszy tą pieśń
Niepotrzebnie boisz się
Nic złego nie stanie się

Tirsha:
Och, ja już po prostu nie mogę doczekać się bycia królową

Vit:
Och, ona już nie może doczekać się bycia królową

Zwierzęta:
Już nie możemy doczekać się jej panowania!

- Och, Zira już nie może doczekać się panowania Kovu!

Jednak nikt nie zwrócił uwagi na Simbę, a o jego przestrachach szybko wszyscy zapomnieli.

Rozdział V Imię dla żółtego lwiątka




- Tirsha! Tirsha!
- Simba! Co się stało, że tak wrzeszczysz?- Spytała księżniczka.
- Muszę ci o czymś powiedzieć!!!!!- Powiedział Simba.
- Ja też chcę ci coś oznajmić.
- Kto mówi pierwszy?
- Moja nowina nie jest zbyt pilna... ty pierwszy.
- Zostałem starszym bratem!
- Ekstra! Brat czy siostra?
- Dwaj bracia!
- Wow! Bliźniaki! Czy są identyczni?
- Nie, bo to są bliźniaki dwujajowe.
- Co to znaczy „dwujajowe”? Przecież lwy nie wykluwają się z jaj.- Powiedziała ze zdziwieniem Tirsha.
- Och, tak tylko się mówi. Właściwie sam nie za bardzo to rozumiem... Tak, czy siak lwiątka różnią się... i to bardzo!
-Opowiedz mi o nich!- Zawołała z entuzjazmam Tirsha.
- Co ci będę opowiadał, lepiej sama zobacz!

Lwiątka szybko udały się do jaskini Ziry, lecz zastali tam tylko Leona – ojczyma Simby. Lew właśnie mył małe, żółte lwiątko.


- Gdzie jest mama i drugie lwiątko?
- Znasz swoją matkę, wiesz o jej obsesji...- Odpowiedział lew.
- O jakiej obsesji pan mówi?- Spytała Tirsha, nic nie rozumiejąc.
- Och, ubzdurała sobie, że w naszym drugim dziecku odrodził się Mufasa, moim zdaniem to głupie. Nie wierzę w reinkarnację, a co gorsza Zirze wydaje się, że Mufasa wciąż z nią rozmawia. Przed chwilą powiedziała, że „król” przemówił do niej i kazał nazwać jej naszego syna Kovu – to znaczy „blizna”.- Wyjaśnił Leo.
- Dziwne, bardzo dziwne... A co z tym drugim?- Spytała Tirsha
- Hmmm... moja partnerka jest teraz jest tak zajęta Kovu, że zupełnie o niej zapomniała, więc chyba sam będę musiał wymyślić dla niego jakieś imię. Co powiecie na Shetani?
- Fajnie brzmi, ale...- Zaczął Simba.
- ... w języku przodków to znaczy „diabeł” lub „demon”.- Dokończyła księżniczka.
-Ten mały nie wygląda mi na diabła. A może Tanivit? To nic nie znaczy.- Zastanawiał się lew.
- O ile się nie mylę, to pańska siostra tak się nazywa.- Powiedziała Tirsha.
- Bardzo kocham moją siostrę, poza tym mały jest do niej podobny.
- Gdy dorośnie będą nam się mylić!- Krzyknął Simba.


- Chyba masz rację... Teraz wy pomyślcie. Jak go nazwać?- Westchnął Leo.
- Nazwijmy go Tanitan!- Wykrzyknął lewek.
- To brzmi troszeczkę śmiesznie...- Zauważył Leo
- A mi się podoba...
- Mam pomysł! Nazwijmy go Vitan! W skrócie Vit!- Krzyknęła nagle Tirsha.
- Vitan, to nawet nieźle brzmi...- Skwitował ojczym Simby.
- Mi też się podoba! Skoro wszyscy są zadowoleni Tirsha nareszcie może mi powiedzieć po co przybiegła do mnie tak wcześnie rano...

Rozdział IV Przyjaciel Tirshy

Wiem, że miałam dać nowe opko w sobotę, ale nie miałam co robić...
*****************************************************

Tirsha dziarsko maszerowała przez sawannę, gdy nagle usłyszała czyjś śpiew.

Szaman:
Asante sana!
Squash banana!
We we nugu!
Mi mi apana!

Tirsha:
Dziękuję ci bardzo!
Rozgniotę banana!
Ty jesteś pawianem!
Nie, nie jestem!

-O ho ho ho! Co ja słyszę! Nasza mała księżniczka postanowiła zostać tłumaczem!- rzekł Szaman.
-Po prostu interesuję się językiem przodków.- odpowiedziała Tirsha.

-Och, młoda książniczko
Dokąd zmierzasz z rana
Jaki cel twej drogi
Powiadom pawiana

-Idę do przyjaciela
Mego najwierniejszego druha
Mam mu coś do powiedzenia
Na pewno mnie wysłucha

-Co za sprawa zasadnicza
Jest w stanie wyrwać panienkę
Ze snu z rana
Czy ktoś jest chory?

-Ależ, nie
Wszystko w porządku
Ojciec coś mi powiedział
A ja chcę to przekazać znajomemu lwiątku

-Wiele lwiątek żyje w Lwiej Dolinie
Wszystkie do siebie podobne
Które jest twoim przyjacielem
Powiedz mi, to wskażę
Ci do niego drogę

-Mój przyjaciel różni się od innych
Jest mały i chudy,
Lecz bardzo zwinny
Zwie się Simba – syn Mufasy i Ziry



Gdy Szaman dowiedział się, kto jest przyjacielem Tirshy, zasmucił się bardzo. Ronowi nie spodobałoby się to, że jego córka bawi się z potomkiem Mufasy. Księżniczka nie wiedziała o nieudanym zamachu z przeszłości. Może gdyby ktoś jej o tym powiedział, to lwiczka przestałaby zadawać się z Simbą. Dziś jednak Szaman nie miał ochoty psuć dobrego humoru Tirshy, więc wskazał jej drogę.











*******************************************
Fanów Simby przepraszam za to, że zrobiłam z niego syna Ziry. Sorry...

Rozdział II Chrzest Tirshy i Dolphy

Zwierzęta:
Odkąd los rzucił nas tu na Ziemię,
Olśniewa wzrok słoneczny blask
Jest tu więcej dróg, niż ktoś przejść by je mógł,

Więcej spraw, niż ogarnąć się da
Istnienia sens jak pojąć, gdy
Wokół nas niezbadany lśni ląd
Ale słońca twarz hen w nieba lazur się pnie
To lśniąc, to nie, w nieskończony ciąg


Wieczny życia krąg,
Co prowadzi nas
Przez rozpaczy mrok,
W nadziei blask
Aby dojść do tych dróg,
Własnych i pisanych
W ten wspaniały,
Wieczny życia krąg



( Wyobraźcie sobie, że na obrazku są Tirsha i Dolphy)

Stary Szaman podniósł córki Rona i Hewy do góry, aby zwierzęta mogły zobaczyć królewskie córki. Zwierzęta zaczęły wiwatować na ich cześć.





(To też miały być Tirsha i Dolphy, ale nie mogłam znaleźć obrazków z nimi)

Szaman oddał Dolphy rodzicom, a Tirshę podniósł jeszcze raz na znak, że to ona zostanie królową.

*************************************************************
Sorry, że takie krótkie, ale nie miałam weny. W sobotę opublikuję nowe opko.

Rozdział III Królestwo Tirshy

Tirsha z niecierpliwością czekała na ojca.

- Gdzie on jest? Przecież obiecał! – powiedziała do siebie.

Tymczasem słońce zaczęło wschodzić. Zafascynowana lwiczka zapomniał o ojcu i jego obietnicy. Uważnie przyglądała się wschodzącemu słońcu. To było takie piękne! Niebo zaczęło robić się czerwone, a ogromna żółta kula była coraz większa i większa. Wtedy pojawił się
Rono.

-Czołem urwisie! – lew przywitał się z córką.

Król lekko szturchnął Tirshę.

- Tato! Nie wygłupiaj się! – krzyknął lwica.

Jednak Rono wcale nie zamierzał przestać. Pociągnął królewnę za ogon.
Przestała być obojętna na zaczepki i wkrótce oboje tarzali się po całej Lwiej Skale.
- Wygrałam! – krzyknęła mała księżniczka.

- Tak, tak... – rzekł z uśmiechem król.

Tirsha myślała, że sama pokonała ojca, nie wiedziała, że Rono specjalnie
pozwala jej wygrać.

-Tato, czy teraz mi pokażesz? – spytała z ciekawością lwiczka.

-Co mam ci pokazać? – Rono z udawanym zdziwieniem popatrzył na córkę.

- Zapomniałeś?! – wykrzyknęła Tirsha.

-Oczywiście, że nie zapomniałem. Mam ci pokazać twoje przyszłe królestwo.
Oba lwy podeszły do krawędzi Lwiej Skały.
- Och, nie! Spóźniliśmy się! Słońce jest o wiele wyżej, niż gdy dziadek pokazywał ci Lwią Dolinę. – zmartwiła się Tirsha.

-Nie martw się. Wcale się nie spóźniliśmy. Gdy byłem małym lwiątkiem nasze królestwo było mniejsze. Teraz, gdy hieny zostały wygnane, cała sawanna jest nasza! – rzekł Rono.

-Ekstra! Tylko czy ja dam sobie radę ? Rządzenie tak wielkim królestwem jest trudne...

-Na pewno sobie poradzisz. Ja sobie radzę, a ty i ja to jedno! – stwierdził lew.

Rono zaczął zbiegać z Lwiej Skały, a Tirsha podążyła za nim.

Rono:

Gdy będziesz szła przez życie
Zobaczysz, że jest tak wiele rzeczy,
Których nie rozumiemy
Jedyną rzeczą, którą wiemy na pewno
Jest to, że nie wszystko potoczy się tak
Jak sobie zaplanowaliśmy
Jesteśmy jednym

Ale każdego dnia widzisz,
Że nigdy nie zostawimy cię,
Gdy twoje marzenia legną w gruzach
Będziemy stać po twojej stronie
Czując nadzieję i dumę
Jesteśmy czymś więcej niż jesteśmy
Jesteśmy jednym

Tirsha:
Jest tyle ról,
Które muszę w życiu grać
Czy nie mogę być po prostu sobą,
Taką, jaką jestem?

Czy mogę ufać memu sercu,
Które jest tylko częścią czegoś większego?
Czy naprawdę jesteśmy jednym?

Razem:
Jesteśmy jednym
Nic nas nie powstrzyma
Jesteśmy jednym
Jedno mężne serce
Jesteśmy jednym
W tym nasza siła
Jesteśmy jednym

Jesteśmy jednym
Wielka, szczęśliwa rodzina
Jesteśmy jednym
Ani ból ani łzy nas nie zniszczą
Jesteśmy jednym
Razem lśnimy potężnym blaskiem
Jesteśmy jednym


Wiele lwów odeszło,
Wiele lwów nadejdzie
Twoja podróż dopiero się zaczyna

Jest ból, są łzy i jest radość,
Ale czymś czego nikt nigdy nie zniszczy
Jest nasze stado
Jesteśmy jednym

Jesteśmy jednym
Ty i ja
Jesteśmy jak światło na niebie
Jedna, wielka rodzina żyjąca pod słońcem

Jak być królową i nieść innym pomoc
Dowiesz się gdy zrozumiesz,
Że jesteśmy jednym

środa, 21 maja 2008

Rozdział I Narodziny Tirshy i Dolphy

Był piękny, słoneczny dzień. W jaskini znajdującej się w wielkiej puszczy leżała lwica o imieniu Hewa. Obok niej siedział jej mąż, Rono. Lwy były parą królewską. W jaskini był także ich przyjaciel, Szatyn. Tego dnia Hewa urodziła dwie lwiczki. Jedna była żółta, a druga beżowa.

- Jakby ją nazwać? – Spytała się męża Hewa, spoglądając na beżową lwicę.
- Może... Shetani? – zaproponował Rono.
- O ile wiem, to znaczy diabeł – odezwał się Szatyn. – a ona mi nie wygląda na diabła. A może... Tirsha?
- Hm...To bardzo ładne imię. A więc Tirsha. A ta druga? – Spytał się Rono.

- Mam pomysł! Linda!- zawołała triumfalnie Hewa.
- Nie, to imię mi się nie podoba. – stwierdził Szatyn. – Nie pasuje do niej. Podoba wam się imię Kathrine?
- Nie, to też nie to. - odpowiedział król. - Co powiecie na Sarafina lub Dolphy?
- Dolphy jest dobre. – rzekła dorosła lwica.
- Mi też się podoba! – krzyknął Szatyn.
- A więc mamy dwie córki: Tirshę i Dolphy. – stwierdził Rono.


Cała trójka popatrzyła na małe lwiczki. Król westchnął, po czym udał się na polowanie, a Szatyn poszedł do swojej żony Sabini, która także była w ciąży. Hewa jeszcze raz spojrzała na córeczki. Była naprawdę zmęczona. Ziewnęła i po krótkiej chwili już spała.